W polskim kinie biograficznym rzadko zdarza się film, który tak zręcznie łączy historię osobistą z kontekstem społecznym, a przy tym pozostaje lekki, wzruszający i pełen pasji. Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej, 120-minutowy obraz w reżyserii Marii Sadowskiej, który zadebiutował 27 stycznia 2017 roku, to nie tylko hołd dla jednej z najbardziej wpływowych kobiet PRL-u, ale i błyskotliwa opowieść o walce o wolność – tę intymną i społeczną. Michalina Wisłocka, ginekolożka i autorka kultowej książki Sztuka kochania, zmieniła sposób, w jaki Polacy mówili o seksie, ale jej droga do sukcesu była pełna przeszkód: konserwatyzmu, cenzury i osobistych dramatów. W 2025 roku ten film wciąż rezonuje, przypominając o sile jednostki w obliczu systemu. Jako wybitny recenzent filmowy, zapraszam Was do analizy tego dzieła, które jest zarówno portretem niezwykłej kobiety, jak i lustrem PRL-owskiej obyczajowości.
Spis Treści
Maria Sadowska – wizjonerka z kobiecą intuicją
Maria Sadowska, znana wcześniej z muzycznej kariery i reżyserii Dnia kobiet, w Sztuce kochania pokazuje, że potrafi opowiadać historie z empatią i rozmachem. Film to nie sucha biografia – to żywa, pulsująca emocjami opowieść o kobiecie, która rzuciła wyzwanie pruderyjnemu społeczeństwu PRL-u. Sadowska, wsparta scenariuszem Krzysztofa Raka, buduje narrację w dwóch płaszczyznach: osobistej – ukazując Wisłocką jako człowieka z krwi i kości – i historycznej, gdzie walka o publikację Sztuki kochania staje się symbolem rewolucji seksualnej. Reżyserka nie boi się kontrastów: humor przeplata się tu z dramatem, a intymność z politycznymi przepychankami. To kino, które bawi, wzrusza i uczy, zachowując przy tym lekkość i wdzięk.
Fabuła – od gabinetu do księgarni
Michalina Wisłocka (w tej roli znakomita Magdalena Boczarska) to ginekolożka z misją. W szarym, zdominowanym przez pruderyjność i propagandę PRL-u lat 50. i 60., dostrzega, że Polacy nie rozumieją ani siebie, ani swoich ciał. Jej marzeniem jest napisać książkę, która przełamie tabu – Sztuka kochania, poradnik o miłości, seksie i bliskości. Ale droga do publikacji to istny tor przeszkód: cenzura blokuje odważne treści, partyjni notable widzą w niej zagrożenie dla moralności, a konserwatywni koledzy po fachu patrzą z pogardą. Film przeplata te zmagania z osobistym życiem Wisłockiej – jej burzliwym małżeństwem ze Stachem (Piotr Adamczyk) i skomplikowanym trójkątem miłosnym z przyjaciółką Wandą (Justyna Wasilewska). To historia o kobiecie, która, mimo ran na sercu, walczyła o prawo do mówienia prawdy – o ciele, uczuciach i pragnieniach.
Emocje i humor – PRL w krzywym zwierciadle
Sztuka kochania to film, który nie boi się emocji – od wzruszeń po salwy śmiechu. Sceny, w których Wisłocka tłumaczy pacjentkom podstawy anatomii czy spiera się z cenzorami o „nieprzyzwoite” rysunki, są pełne ciepła i ironii. Sadowska zgrabnie oddaje absurd PRL-owskiej rzeczywistości – sztywne zebrania partyjne kontrastują z żywiołowością bohaterki, a siermiężny design epoki z jej kolorową osobowością. Miłosne rozterki Wisłockiej – od euforii po rozpacz – dodają filmowi głębi, pokazując, że rewolucja seksualna była też jej osobistą walką o szczęście. Kulminacja, gdy Sztuka kochania trafia do rąk czytelników, to triumf, który smakuje jak zwycięstwo nas wszystkich.
Warstwa wizualna – PRL w soczystych barwach
Operator Michał Sobociński maluje PRL w sposób, który zaskakuje – zamiast szarości mamy tu żywe kolory, od pastelowych sukienek po ciepłe światło gabinetów lekarskich. Film oddaje klimat epoki – od meblościanek po peerelowskie ulice – ale robi to z artystycznym sznytem, unikając stereotypowej nostalgii. Scenografia i kostiumy są dopracowane w każdym detalu: Wisłocka w swoich charakterystycznych okularach i garsonkach staje się ikoną stylu, a wnętrza oddają ducha tamtych lat. Muzyka Daniela Blooma, z jazzowymi akcentami i subtelnymi melodiami, idealnie współgra z emocjami – od zadziorności po melancholię. To wizualna podróż, która ożywia historię i sprawia, że PRL wydaje się bliższy niż kiedykolwiek.
Gra aktorska – Boczarska jako Wisłocka
Magdalena Boczarska w roli Michaliny Wisłockiej to prawdziwy tour de force. Aktorka, nagrodzona za tę kreację Orłem, tworzy postać pełną sprzeczności – zadziorną, ale wrażliwą; pewną siebie, ale kruchą. Jej Wisłocka to kobieta z pasją, która nie boi się mówić głośno o tym, co inni wolą przemilczeć. Piotr Adamczyk jako Stach wnosi do roli ciepło i tragizm – jego rozpadający się związek z Michaliną boli jak prawdziwa rana. Justyna Wasilewska jako Wanda jest delikatna, ale magnetyczna – jej chemia z Boczarską napędza emocjonalny rdzeń filmu. Drugoplanowe role – od Eryka Lubosa jako cenzora po Karolinę Gruszkę w epizodzie – dopełniają ten aktorski majstersztyk. To obsada, która gra jak z nut, oddając ducha epoki i osobowość bohaterki.
Kontrowersje i odbiór – rewolucja wciąż żywa
Sztuka kochania zdobyła Złote Lwy w Gdyni i serca widzów – ponad milion osób obejrzało film w kinach, co w 2017 roku było fenomenem. Krytycy chwalili go za odwagę i humor, choć niektórzy zarzucali mu zbytnią lekkość w traktowaniu tematu seksu w PRL-u. W 2025 roku film wciąż budzi emocje – na X fani piszą: „Boczarska jest Wisłocką, jakiej potrzebowaliśmy” czy „Rewolucja seksualna w PRL? Ten film to pokazuje jak nikt”. Dla niektórych to zbyt romantyczna wersja historii, ale dla mnie to siła Sztuki kochania – nie moralizuje, lecz inspiruje. To opowieść o tym, że jedna kobieta może zmienić świat, nawet jeśli ten świat stawia opór.
Dlaczego warto zobaczyć Sztukę kochania?
Sztuka kochania to kino, które łączy rozrywkę z refleksją. 120 minut mija jak mgnienie oka, zostawiając widza z uśmiechem, łzą i pytaniem: jak wiele zawdzięczamy takim postaciom jak Wisłocka? Film Sadowskiej to nie tylko historia powstania książki – to portret kobiety, która nauczyła Polaków kochać bez wstydu. Dostępny na platformach VOD i w kinach retrospektywnych w 2025 roku, Sztuka kochania to pozycja obowiązkowa dla fanów biografii, komediodramatów i opowieści o sile ludzkiego ducha. Jeśli chcecie zobaczyć, jak PRL-owska szarość ustąpiła miejsca rewolucji, ten film jest dla Was. Michalina Wisłocka żyje na ekranie – i wciąż nas uczy, jak kochać.